
Ewa Kwaśny
PSYCHOSOMATYKA - GDY CIAŁO PRZEJMUJE UCZUCIA
Kiedy zachoruje ciało, stan psychiczny pogarsza się. Podobnie dzieje się
gdy odwrócimy strony. Myśli, uczucia, wyobrażenia także wpływają na
ciało. Pozostawiają w nim fizyczne ślady – pobudzają wydzielanie
neuroprzekaźników, a te bezpośrednio działają na poszczególne narządy
wewnętrzne. A więc psychika z ciałem jest ściśle połączona. Każdy w
swoim życiu doświadczył reakcji psychosomatycznych – po nagłej ucieczce
łapią nas zawroty głowy, po utracie kogoś bliskiego tracimy apetyt.
Kiedy dostrzegamy ukochaną osobę, nasze serce zaczyna szybciej bić.
Podobny mechanizm pojawia się, gdy czujemy się przeciążeni psychicznie.
Pod wpływem intensywnego i przewlekłego stresu, system odpornościowy
organizmu spada. Wtedy o wiele łatwiej złapać infekcję.
Choroby psychosomatyczne to takie, które
zostały wywołane przede wszystkim przez czynniki psychiczne. Od
zaburzeń nerwicowych różni je to, że narządy wewnętrzne, które obejmują,
ulegają rzeczywistym uszkodzeniom lub zmianom. W zaburzeniach
nerwicowych ból w sercu jest odczuwany, jednak w żadnych badaniach nie
wychodzi zmiana w jego funkcjonowaniu. Z medycznego punktu widzenia nie
ma więc wtedy powodów do niepokoju.
Zbigniew ma 42 lata. Znajomi nazywają go
pracoholikiem. Ma za sobą dwa zawały. Lekarze mówią, że to przez pracę,
przez nią żyje w ciągłym stresie. Jest jednym z dwóch menadżerów w
dużej brytyjskiej firmie, zarządza zespołem złożonym z trzystu osób. W
domu bywa bardzo rzadko, zdarza mu się spać w pracy. Żona już trzy lata
temu odeszła od niego zabierając córeczkę. Za powód podała między innymi
to, że ciągle nie ma go w domu, nie interesuje się rodziną. A przecież
zarabiał, chciał by żyły na odpowiednim poziomie. Po pierwszym zawale,
gdy lekarze sugerowali zmianę pracy na spokojniejszą, próbował spędzać
więcej czasu z rodziną, mniej pracować. W domu czuł się jednak jak
dzikie zwierzę na uwięzi. Był rozdrażniony, wybuchał często złością,
czuł, że nie może rozładować gromadzących się w nim emocji. Denerwowało
go to, że nie wie co się dzieje pod jego nieobecność w pracy. Dlatego
szybko wrócił do starego stylu. Nie zatrzymały go w tym dwa zawały ani
odejście żony.
HORMONY WALKI
W połowie ubiegłego wieku powstała lista
siedmiu chorób psychosomatycznych, sporządzona przez węgierskiego
lekarza Franza Aleksandra. Należą do niej choroba wrzodowa, nadciśnienie
tętnicze, astma, atopowe zapalenie skóry, wrzodziejące zapalenie jelit,
nadczynność tarczycy i reumatoidalne zapalenie stawów, czyli gościec.
Dziś niektórzy dodają do tej listy cukrzycę typu I oraz inne tzw.
autoimmunologiczne choroby, w których układ odpornościowy atakuje własne
tkanki.
Powstawaniu chorób psychosomatycznych
sprzyjają negatywne emocje. Sieją spustoszenie kiedy utrzymują się długo
i nie ma sposobów na ich rozładowanie. Nasz organizm bez problemu znosi
krótkotrwały stres, zwłaszcza jeśli jest uzasadniony okolicznościami –
przestraszymy się zwierzęcia, ktoś nas niesprawiedliwie potraktuje, trwa
sesja egzaminacyjna. Jednak długotrwałe pobudzenie i napięcie potrafi
doprowadzić do konkretnych zmian w tkankach. Osoby narażone na silny i
długo trwający stres częściej chorują. Ich organizmy reagują stanem
podwyższonej gotowości na pobudzenie czy to zewnętrzne czy wewnętrzne
wynikające z silnych emocji, odczuwanego konfliktu psychicznego. Pod
wpływem stresu obniżeniu ulegają elektrolity, na przykład magnez.
Organizm zwiększa też produkcję hormonów nadnerczy zwanych hormonami
stresu – należy do nich adrenalina i noradrenalina, one mobilizują
organizm do walki z zagrożeniem. Przygotowują go do wysiłku fizycznego
związanego z szybką ucieczką lub z walką. Efektem ich działania jest
wzrost ciśnienia krwi, wzrost napięcia mięśniowego, przyspieszenie akcji
serca, mobilizacja rezerw energetycznych – czyli wzrost poziomu glukozy
oraz wolnych kwasów tłuszczowych we krwi. Kiedyś cały ten mechanizm
pomagał przeżyć w trudnych warunkach – kiedy dochodziło do
niebezpieczeństwa, napięcie mięśniowe, wyrzut glukozy sprzyjał podjęciu
walki czy szybkiej ucieczce. Taki gwałtowny wysiłek fizyczny wpływał na
obniżenie poziomu cukru we krwi i wszystko wracało do normy. Dziś, kiedy
pod wpływem stresu dochodzi do wyrzutu poszczególnych hormonów,
organizm nie potrafi sobie z nimi poradzić, skompensować ich przyrost.
Szef dużej korporacji, który odpowiada za dziesiątki ludzi i kondycję
finansową firmy, żyje w stresie niemal cały czas. Gwałtowne skoki
ciśnienia nie pozostają obojętne dla ścian jego naczyń, tętnic czy
mięśnia sercowego, które są nadmiernie obciążane…
A więc w powstawaniu chorób
psychosomatycznych główną rolę odgrywa długotrwały stres oraz
specyficzny sposób reagowania na niego organizmu. Oczywiście nie od razu
dochodzi do zmian w narządach. Zwykle ze zbyt obciążającymi emocjami
radzimy sobie na różne sposoby opracowując je najpierw za pomocą
myślenia i działania. Problem pojawia się gdy okaże się, że umysł nie
radzi sobie z nimi. Wtedy dochodzi do somatyzacji – pod wpływem napięcia
i lęku może dojść do rozstroju żołądka, biegunki, bólu serca. Kiedy
jednak stresor nadal opanowuje nas od środka, wtedy dochodzi do
konkretnych uszkodzeń. Umysł nie daje sygnału do odpoczynku, do relaksu,
napięcie wewnętrzne powoduje wciąż i wciąż nadmierne wydzielanie
hormonów stresu. Jakby alarm zepsuł się i nie mógł się wyłączyć. To
prowadzi do rozwoju stanów zapalnych, do osłabienia odporności a w
konsekwencji do rozmaitych chorób. Być może to, który narząd padnie
ofiarą zmian, wynika z jego pierwotnej słabości.
OSOBOWOŚĆ WIEŃCOWA, STRESOWA I NOWOTWOROWA
Myśląc o przyczynie takiego reagowania,
nie sposób nie sięgnąć do dzieciństwa. Wzorce wypracowane w tym okresie,
ale także możliwości radzenia sobie z trudnościami, z obciążającymi
umysł sytuacjami, konfliktami wewnętrznymi towarzyszą nam całe życie.
Część psychoanalityków źródeł chorób dopatruje się w określonej
strukturze osobowości, jej cechach i mechanizmach radzenia sobie ze
stresem, inni doszukują się jej w wewnętrznych konfliktach, które
buzują, trwają i pozostają nierozwiązane, choć danej osobie trudno to
sobie nawet uświadomić. Kiedy jakieś emocje nie mogą być dopuszczone do
świadomości, wtedy lokowane są bezpośrednio w ciele i tam się
rozgrywają.
Klinicyści, którzy przyczyn chorowania
doszukują się w strukturze charakteru opisują tzw. osobowość wieńcową.
Zajmowała się nią Flanders Dunbar. Uważała, że osoby narażone na choroby
serca mają podobne cechy – występuje u nich silna potrzeba dominacji i
osiągnięć, charakteryzują się wysoką samodyscypliną, mają cechy
osobowości obsesyjno-kompulsywnej i mają tendencje do wypierania
konfliktów, szczególnie tych dotyczących podporządkowaniu się
autorytetowi. Są raczej skryte, ale też potrafią wybuchnąć agresją, gdy
tłumienie już nie wystarcza. Podobnie wygląda opis stylu zachowań, które
przypisane zostały do stylu osobowości typu A. Jej opis zapoczątkowali
dwaj kardiolodzy M. Friedman oraz Samuel Rosenman. Zauważyli oni, że
osoby cierpiące na chorobę wieńcową mają specyficzny styl zachowania.
Mają silne tendencje rywalizacyjne, podlegają ciągłej presji czasu, mają
wysokie aspiracje a za tym wszystkim stoi niskie poczucie własnej
wartości, które prawdopodobnie pcha ich jeszcze mocniej do zdobywania
prestiżu i osiągnięć. Od nich uzależniają swoje samopoczucie. Te osoby
mają wysoki poziom hormonu walki, czyli opisywanej wyżej noradrenaliny.
Mają słaby kontakt ze swoimi potrzebami, ze swoim wnętrzem, często
stosują mechanizm zaprzeczania gdy coś staje się dla nich niewygodne lub
zbyt bolesne. Inni badacze przyglądając się osobom chorującym na serce,
zwracają uwagę na wypełniający ich gniew oraz uczucia wrogości, które
są często przez nich wypierane. U osób tłumiących uczucia gniewu, ryzyko
chorób sercowo – naczyniowych zwiększa się aż trzykrotnie w stosunku do
ludzi zdrowych, będących w dobrym kontakcie ze swoimi uczuciami, nie
tłumiących ich.
W latach 90 tych holenderski psycholog
kliniczny John Denolette opracował koncepcję wzoru osobowości typu D,
zwaną też osobowością stresową. Jej główne cechy to skłonność do
przeżywania silnie negatywnych emocji takich jak lęk, wrogość, gniew
oraz trudności z ich wyrażaniem, czyli tłumienie ich w kontakcie z
innymi. Wynika ono z lęku przed odrzuceniem, czy krytyką. Takie osoby
mają tendencję do zamartwiania się, do odczuwania napięcia, mają niskie
poczucie bezpieczeństwa, cechuje ich nieśmiałość, mają słabe więzi z
innymi. Nie lubią się dzielić z innymi swoimi uczuciami, mają tendencje
do reagowania depresją na trudności życiowe. Ukrywają swoje emocje z
lęku przed wyśmianiem. Ten wzór zachowania sprzyja występowaniu takich
chorób jak cukrzyca, choroba wieńcowa, łuszczyca, czy nowotwory.
Wydaje się, że najwięcej badań i
koncepcji rozwoju chorób psychosomatycznych dotyczy osób zagrożonych
chorobami serca. Dużo uwagi poświęcił im także znany psychoterapeuta
Alexander Lowen. Według niego przyczyn chorób należy szukać we wczesnym
dzieciństwie i doświadczeniach z tego okresu. Twierdził, że osoby z
takimi problemami pochodzą z rodzin, w których matki były raczej chłodne
i zdystansowane i miały wobec swoich dzieci duże wymagania. To
owocowało tym, że rosły one w przekonaniu, że aby zasłużyć na miłość
rodziców, muszą sprostać ich wymaganiom i oczekiwaniom. W przeciwnym
razie nie uzyskają ich uwagi. dlatego później próbują zdobyć wysoką
pozycję, prestiż, jednak w głębi czują rozpacz, żal i złość. Swoją
agresję tłumią, co powoduje, że kierują ją na siebie. Nie wyrażona
agresja przeradza się we wrogość i nienawiść. Kiedy emocje zalegają w
ciele, prowadzą do usztywnienia mięśni całego ciała a w końcu do
zaburzeń pracy serca. Pojawiają się tez problemy ze swobodnym
oddychaniem, czy w ogóle kontaktem z samym sobą – swoimi pragnieniami,
potrzebami.
Wspominając o różnych stylach zachowania
opisujących osoby zapadające na choroby psychosomatyczne, wspomnieć też
można o osobowości typu C, czyli nowotworowej. Osoby, które mają jej
cechy są narażone na rozwój raka. Wskazali na nią brytyjscy naukowcy
Thomas Morris i Steven Greer. Według nich u tych osób także dochodzi do
blokady i tłumienia uczuć agresywnych. Ukrywają negatywne uczucia, w
kontakcie z innymi są bardzo ulegli, podporządkowani. Mają mało wiary we
własne możliwości, zwykle w różnych sytuacjach czują się bezradni, są
pełni pesymizmu i brakuje im chęci do życia. Są mało aktywni społecznie,
brakuje im swobody w kontaktach, w głębi przeżywają poczucie winy,
czują się samotne. Takie osoby często były odrzucane emocjonalnie przez
swoich rodziców o prowadzi w nich do rozwoju poczucia krzywdy i
przekonania, że bliskie relacje prowadzą tylko do rozczarowania i
przynoszą ból. Unikają konfliktów, rezygnują ze swoich potrzeb na rzecz
innych. To wszystko powoduje chroniczne napięcie emocjonalne. Wewnątrz
odczuwają dużo złości, gniewu, żalu, nie dopuszczają ich jednak do
świadomości, próbują im zaprzeczać.. Tłumione emocje zalegają latami i
niszczą ich od środka.
GDY AUTONOMIA STAJE SIĘ ZAGROŻENIEM
Niektórzy klinicyści zwracają uwagę na
specyficzne nieświadome konflikty wewnętrzne doprowadzające do rozwoju
konkretnych chorób. Zajmował się tym także Franc Alexander. Uważał, że
osoby cierpiące na wrzody, przeżywają konflikt pomiędzy potrzebami
dominacji a potrzebą podporządkowania. Są bierni, oczekują by inni
decydowali o ich sprawach i podejmowali za nich decyzje. W atopowym
zapaleniu skóry dużą rolę grają tendencje sadomasochistyczne oraz
ekshibicjonistyczne, które nie mają innego ujścia niż za pomocą objawów
skórnych. Drapanie i swędzenie ma też charakter sygnału, komunikuje
uczucia, związane z przeżywaniem jakiegoś bólu. Często rodzice dzieci
chorujących na atopowe zapalenie skóry są wobec nich mocno emocjonalnie
zdystansowani, można powiedzieć, że nie ma między nimi „kontaktu
skórnego”, bliskości w wyniku czego skóra zaczyna chorować.
W astmie oskrzelowej dominuje konflikt
koncentrujący się wokół niezależności i autonomii. Jego korzenie sięgają
wczesnej relacji z matką, która często była dominująca, nie odpowiadała
na potrzeby dziecka narzucając mu własne. Później wszystko co grozi
separacją od niej, wywołuje zatrzymanie powietrza, duszenie się. Można
też powiedzieć, że ataki duszenia są konkretnym odreagowaniem sytuacji z
matką – kiedy ta próbuje nadmiernie zagarnąć dziecko, nie pozwalając mu
na swobodę i wyrażanie siebie, wtedy brakuje mu przestrzeni na
oddychanie.
GDY BRAKUJE JĘZYKA
Osoby cierpiące na choroby
psychosomatyczne mają słaby kontakt ze swoimi uczuciami, ich wyobraźnia
jest słabo rozwinięta, trudno im ubierać w słowa to co czują. Wydaje
się, że ich umysł oddziela się mocno do ciała. Emocje, które są zbyt
trudne do uniesienia przez świadomość, grożą bowiem wywołaniem zbyt
dużego bólu, czy cierpienia, są przez nią usuwane, przemieszczane,
transportowane na ciało i tam rozgrywają się, już na nieświadomym
poziomie, dokonując zniszczeń wewnątrz organizmu. Część osób
chorujących na serce, czy nadciśnienie, wydaje się być dla postronnych
osób bardzo spokojna i opanowana. One same też nie czują, że w środku
trawi je gniew, lęk, niepokój. Jednak hormony, które wydziela organizm
są dowodem na to, że niemal cały czas żyją w napięciu. Niektórzy
zapadający na chorobę wieńcową, często przyjmują nawet charakterystyczną
postawę – mają napiętą szczękę, zaciśnięte zęby, wykonują gwałtowne
ruchy i nawet w trakcie zwykłej rozmowy zaciskają pięści. Taki sposób
reagowania przypomina małe dziecko, które nie potrafi jeszcze
komunikować słowami swoich uczuć, nie umie ich jeszcze nazwać, nawet
rozróżnić. Nie ma jeszcze możliwości opracowywania ich za pomocą
myślenia, na silne emocje reaguje właśnie bólem brzucha, gorączką,
kolką, czy biegunką. Dlatego wydaje się, że dorośli, którzy na silne
emocje reagują podobnie, poprzez objawy somatyczne, na jakimś poziomie
wracają właśnie do takiego wczesnego, pierwotnego sposobu
funkcjonowania, która nie odwołuje się do języka. Oczywiście czasem
zdarza się to też osobom zdrowym, które czują się zbyt przeciążone –
wtedy uciekają od przykrych, bolesnych uczuć w działanie – kiedy nie
chcą uzmysłowić sobie zawstydzenia, upokorzenia, czy lęku, wtedy
zaczynają więcej jeść, sprzątać, pić. Z uczuciami u osób chorujących
psychosomatycznie dzieje się coś bardzo podobnego, tylko że to
„działanie” odbywa się wewnątrz ich ciała.
Trudność w uświadamianiu sobie różnych
intensywnych uczuć, usuwanie ich ze świadomości szybko staje się
nawykiem. Dlatego takie osoby wydają się być pozbawione emocjonalnego
stosunku do siebie i do innych. Wynika to stąd, że tracą kontakt ze
swoim wnętrzem, pragnieniami. W rezultacie w trudnych sytuacjach reagują
pozornym spokojem, wydaje się, że różne sprawy ich nie dotyczą. Kiedy
poprosimy taką osobę o opisanie kogoś im bliskiego, będą przede
wszystkim mówić o tym jak wygląda czy jak się zachowuje trudno im bowiem
uświadomić sobie uczucia, które ta osoba w nich wzbudza.
Niektóre z
nich nie tylko nie potrafią opisywać innych, ale także nie rozróżniają
uczuć, których doświadczają. Podobnie jak dziecko – kiedy czują
niepokój, nie wiedzą do końca czy to głód, zmęczenie, czy może lęk. W
środku często doświadczają pustki, trudno im odnaleźć powiązania
pomiędzy różnymi wydarzeniami a ich stanem emocjonalnym, czy
somatycznym. Ich ciało wydaje się bardziej mówić o tym, że coś się z
nimi dzieje, niż powiedzą to sami.
Przyczyn takiego stanu rzeczy należy
zapewne szukać we wczesnej relacji dziecka z matką. Kiedy ta zamknięta
jest na jego emocje, bowiem wpatrzona jest przede wszystkim w siebie, co
wynikać może z rozmaitych przyczyn – również wczesnego emocjonalnego
opuszczenia przez matkę, depresji, czy po prostu przeciążenia
problemami, wtedy dziecko także wycofuje swoje komunikaty. Przestaje
wierzyć, że zostaną właściwie odebrane, ale też czuje, że przeciążają
one matkę, że są zagrożeniem dla ich relacji. Usuwa je więc ze
świadomości ratując relację z matką, jednak one nie znikają w
przestrzeni – tylko rozgrywają się w ciele. Kiedy nie ma matki, która
czyta przeżycia dziecka, empatycznie na nie odpowiada, wtedy dziecko nie
może uwewnętrznić w sobie takiej opiekuńczej postaci, która uspokaja,
mówi, że wszystko będzie dobrze kiedy narasta niepokój. Później takie
dziecko nie potrafi uciszać się, radzić sobie z bardziej intensywnymi
emocjami.
Ta ścieżka komunikacji uczuć utrwala się
– wzbudzane emocje jeszcze zanim zostaną uświadomione, natychmiast
przekazywane są do ciała wywołując objaw somatyczny. Nie mogą bowiem
zostać opracowane myślowo. Gniew, lęk, strach powodują biegunkę, albo
dochodzi pod ich wpływem do zatrzymania oddechu lub nagłej reakcji
skórnej pod postacią egzemy. Uczucia nie są opracowywane symbolicznie,
poprzez umysł, czyli myślenie, fantazjowanie, sny. Ma to też swoje
korzyści – kiedy zaczyna cierpieć ciało, wtedy można doświadczyć opieki,
o którą tak po prostu trudno poprosić. Somatyzacja jest mechanizmem
obronnym chroniącym przed zbyt dużym bólem psychicznym. A bywa, że ból
fizyczny jest dla osób pozbawiających się uczuć, dowodem na to, że żyją.
Kiedy zmagają się z odczuciem wewnętrznej pustki, wtedy każdy dowód na
to, że ich ciało żyje daje uczucie ulgi…
Literatura: Joyce McDougall Teatry ciała, Ingenium 2014.
Ewa Kwaśny jest pedagogiem,
certyfikowanym psychoterapeutą Sekcji Naukowej Psychoterapii Polskiego
Towarzystwa Psychiatrycznego. Pracuje w Oddziale Leczenia Zaburzeń
Osobowości i Nerwic oraz w gabinecie prywatnym. Członek nadzwyczajny
Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej. Psychoterapeuta w
Ośrodku Leczenia Zaburzeń Osobowości „Peron 7F”.