
Ewa Kwaśny
GDY ŻYCIE BOLI...
Jarek już czwarty tydzień nie wychodzi z
pokoju. Całymi dniami leży w łóżku, odmawia jedzenia, przestał się myć.
Jego matka próbowała już różnych sposobów, by wyciągnąć go z domu,
jednak wszystkie okazały się bezskuteczne. Nie może patrzeć jak syn
zapada się coraz bardziej w sobie. Kiedy jednak próbuje rozmawiać z nim o
tym co się dzieje, ten reaguje złością i rozdrażnieniem – odwraca się
na drugą stronę i każe jej wyjść. „Daj mi spokój”, „nie mam na nic
ochoty”- słyszy za każdym razem kiedy próbuje z nim nawiązać kontakt.
Jej mąż – Marek, też próbuje działać po swojemu, proponował mu
wielokrotnie wspólne wyjścia, ma jednak mniej cierpliwości niż żona i na
opór Jarka szybko zaczął reagować wściekłością. „Weź się w garść”,
„zabierz się w końcu za siebie” – krzyczy co rano, a potem wychodzi z
domu trzaskając drzwiami. Nie rozumie co się stało z synem, który
jeszcze niedawno uwielbiał swoją szkołę, kolegów, wspólne wypady w góry z
rodzicami…
Słowem „depresja” żongluje się na
potęgę. Wystarczy, że ktoś obudzi się rozdrażniony, wstanie „lewą nogą” i
już do znajomych żali się, że ma depresję. Albo ktoś pokłóci się z
dziewczyną i jest mu potem przykro i smutno, też twierdzi, że jest w
depresji. Nawet kiedy dojdzie do bolesnego rozstania, rozpadu związku,
czy utraty pracy, co stanowi na tyle duży cios, że zwala z nóg na kilka
dni i trudno się pozbierać, to w sensie klinicznym nie oznacza to
jeszcze depresji.
Termin depresja w psychologii i w
medycynie używany jest do opisu stanu który trwa przynajmniej dwa
tygodnie, a czasem kilka miesięcy i obejmuje nie tylko obniżony nastrój,
ale także fizyczne doświadczenie utraty energii i mocy. Objawy
depresyjne wyróżnia się w czterech dziedzinach: afekt, funkcje
poznawcze, zachowanie i funkcjonowanie fizyczne. Objawy afektywne to
przede wszystkim zaburzenia nastroju polegające na odczuwaniu smutku,
przygnębienia, bezradności. Częste towarzyszy temu pustka i poczucie
bezsensu życia. Nie cieszą już dawne aktywności, gasną pasje, nic nie
sprawia przyjemności, dominuje zniechęcenie i zmęczenie. Do tego bardzo
dołącza się stan rozdrażnienia, który utrudnia kontakt z osobą dotkniętą
depresją. Gdy ktoś stara się jej pomóc ta bywa rozzłoszczona,
nieprzyjemna i odrzucająca.
Niektórzy specjaliści uważają, że
objawem dominującym w depresji są zaburzenia myślenia. Chodzi przede
wszystkim o negatywne myślenie o sobie, o swoim otoczeniu i o swojej
przyszłości. Osoby w depresji krytykują siebie za wszystko, uważają
siebie za niekompetentnych, mało ważnych. Te myśli przez postronne osoby
postrzegane są jako nieracjonalne, nie mające podstaw. Zresztą kiedy te
osoby powrócą do zdrowia, już tak źle o sobie nie myślą. Do objawów
poznawczych należą też problemy z koncentracją uwagi – trudno wtedy
skupić się na książce, czy obejrzeć do końca film, pojawiają się
trudności w podejmowaniu decyzji. Każdy wysiłek umysłowy wydaje się zbyt
ciężki. Słabnie też pamięć, trudno w głowie utrzymać ciągłość zdarzeń,
pamiętać o tym co wydarzyło się wcześniej.
Zmiany dotyczące zachowania dotyczą
przede wszystkim ograniczenia typowych dla danej osoby aktywności. Chory
może przez długie tygodnie pozostawać w domu, zalegać w łóżku. Unika
kontaktów z ludźmi, jest mu źle z innymi, ale też z samym sobą. Bywa, że
nawet jego ruchy ulegają spowolnieniu, wolniej chodzi, wolniej mówi.
Mimika jest bardzo uboga, słowa wypowiadane są bardzo powoli, ton staje
się monotonny, bez śladu żywszych emocji. A wzrok, nawet jeśli rozmawia z
kimś, przesuwa się gdzieś na bok, jakby utrzymanie bezpośredniego
kontaktu z drugą osobą sprawiało ból. Do objawów somatycznych należą
zmiany dotyczące apetytu, chorzy mniej niż zwykle jedzą, często cierpią
na bezsenność, wcześnie rano się budzą i nie mogą zasnąć. Kiedy już
nawet wstaną z łóżka, brakuje im energii do wykonania jakiekolwiek
działania. Zresztą nawet te najprostsze wydają się ponad siły…
Katarzyna już trzy razy chorowała na
depresję. Pierwszy raz dopadła ją w trzeciej klasie gimnazjum. Rok
wcześniej zaczęła odczuwać przygnębienie, smutek, który znikał gdy
zaczęła się okaleczać. Później pojawiły się imprezy, taniec i alkohol
dawał poczucie chwilowej euforii, ale to również szybko przestało
wystarczać, zwłaszcza że po wypiciu dopadał ją jeszcze większy smutek.
Przestała chodzić do szkoły, nie wychodziła z domu. Nie widziała przed
sobą przyszłości, coraz częściej myślała o odebraniu sobie życia.
Zaniepokojeni rodzice siłą niemal zawieźli ją do szpitala, gdzie
spędziła trzy miesiące. Tam nastrój stopniowo się poprawiał, wracała
chęć do życia. Znów zaczęła uczęszczać do szkoły, jednak depresja
ogarnęła ją jeszcze dwa razy – w liceum i na studiach. Obecnie bierze
leki przeciwdepresyjne i uczęszcza na psychoterapię. Często wraca smutek
i przygnębienie, jednak nie są tak bardzo silne by musiała wracać do
szpitala…
RÓŻNE OBLICZA DEPRESJI
Jest wiele odmian depresji. Taka, która
zwala z nóg na długie tygodnie czy miesiące, nazywana przez psychiatrów
dużą depresją. Stan depresji może też występować naprzemiennie z
okresami manii, czyli wyraźnie podwyższonego nastroju. Wtedy mówi się o
chorobie afektywnej dwubiegunowej.
Kobiety po porodzie mogą doświadczyć
depresji poporodowej. Ten stan różni się od obniżenia nastroju,
płaczliwości i rozdrażnienia, które ogarniają rodzącą najczęściej
pomiędzy 3 a 7 dniem po porodzie. To tzw. baby blues, który związany
jest przede wszystkimi z mocnymi zmianami hormonalnymi. Depresja
poporodowa jest stanem dużo poważniejszym, utrzymującym się długo,
bardzo niekorzystnym dla matki i dziecka. Przebiegiem nie różni się od
dużej depresji. Wywołana jest zwykle stresem związanym z pojawieniem się
dziecka i emocjami związanymi z koniecznością opieki nad nim, które na
dany moment przerastają matkę. Wydaje się jednak, że kobiety
doświadczające depresji poporodowej już wcześniej miały jakieś problemy
emocjonalne, były bardziej niż inne podatne na kryzys. Poród jest tylko
czynnikiem spustowym, gdyby nie on, prędzej czy później inny stres
wywołałby prawdopodobnie podobne, depresyjne objawy.
Wśród specjalistów trwają dyskusje, co
leży u podłoża omawianej choroby. Czy za jej wybuch odpowiedzialne są
czynniki emocjonalne, wychowanie, czy też za przyczynę należy uznać
przede wszystkim biologię, czyli zmiany w ilości neuroprzekaźników,
takich jak dopamina, noradrenalina oraz serotonina. Na korzyść tej
drugiej hipotezy wpływa to, że leki przeciwdepresyjne, regulujące ich
poziom w mózgu, przyczyniają się do poprawy funkcjonowania chorego. Czy
jednak z całą pewnością można stwierdzić, że tylko zmiany biochemiczne w
mózgu wpływają na nasz nastrój? A może jest odwrotnie, uczucia których
doznajemy przez dłuższy czas, wpływają na mózg i poziom
neuroprzekaźników…
Dyskusje mogą się toczyć w nieskończoność, dlatego
zasadne wydaje się przyjęcie, że na rozwój choroby wpływają różne,
zarówno te związane z biologią, jak i te emocjonalne. Stres przyczynia
się do powstania choroby, jednak nie na każdego zadziała podobnie, nie
wszyscy podczas nasilonych trudności stracą sens życia i wiarę w siebie.
Niewątpliwie kluczowa w takim sposobie reagowania jest niemożność
poradzenia sobie z trudnymi uczuciami. Nie pomaga w tym niskie poczucie
własnej wartości, zbyt słabo rozwinięta opiekuńcza strona, która powinna
być silna w każdym człowieku, tak by w razie kryzysu mógł się sam
uspokoić, ukoić, a przez to wzmocnić. Ta strona związana jest z
uwewnętrznieniem dobrej, opiekuńczej matki, nie bojącej się
przerażających dziecko uczuć. Dlatego dobrze jest łączyć leczenie
farmakologiczne z psychoterapią. Leki stosuje się przede wszystkim kiedy
objawy depresji są tak nasilone, że chory nie ma sił wstać z łóżka,
jego funkcjonowanie wyraźnie się pogarsza. Zwykle zaczynają działać dwa
tygodnie po rozpoczęciu przyjmowania.
W psychiatrii mówi się także o depresji
reaktywnej, która zwykle jest odpowiedzią na kryzys. To taka nadmiarowa
reakcja na stres, często związana z brakiem wsparcia ze strony bliskich
osób. Jej wystąpieniu sprzyjają nagłe sytuacje związane z utratą czegoś
lub kogoś ważnego – chodzi na przykład o utratę pracy, rozpad związku.
Niektórzy w takich sytuacjach gotowi są odebrać sobie życie, jednak
jeśli spotkają się z zainteresowaniem, opieką, zrozumieniem, prędko
wracają do zdrowia. Taki rodzaj depresji to jakby wołanie o pomoc.
Dziś psycholodzy coraz częściej mówią,
że nie ma już „czystej” depresji. Badania pokazują, że osoby, które jej
doświadczają, dostają także inną diagnozę. Często współwystępują z nią
zaburzenia lękowe. W psychiatrii występuje nawet rozpoznanie – mieszane
zaburzenia lękowo-depresyjne. Depresja dotyka też osoby z problemami
odżywiania oraz uzależnione od alkoholu, czy innych substancji. U
większości pacjentów depresyjnych można rozpoznać zaburzenia osobowości.
GORZKIE ŻNIWO
Depresja jest zwykle zaburzeniem
nawracającym. Rzadko zdarza się, że osoba, którą naznaczyła raz, nie
zostanie przez nią dotknięta jeszcze przynajmniej kilkakrotnie. Zwykle
epizody depresyjne powtarzają się 5, czy 6 razy w życiu. Trwają od kilku
tygodni, do 5 – 6 miesięcy. U niektórych osób stan depresji utrzymuje
się całe życie, od czasu do czasu przybierając łagodniejszą formę, a
później znów się zaostrzając. Choroba ta dotyka około 5 procent
społeczeństwa, a jej łagodniejsza forma – dystymia, która charakteryzuje
się stałym obniżeniem nastroju trwającym przynajmniej dwa lata, z
objawami podobnymi do depresji, takimi jak zmniejszenie energii, mała
wiara w siebie, zamartwianie się, pesymizm dotyczący przyszłości,
wycofanie się społeczne, poczucie przeciążenia problemami, dotyka
kolejne dwa do czterech procent. Jest więc to zaburzenie powszechne. Od
10 do 15 procent chorujących popełnia samobójstwo. A kto wie, czy
depresja nie zbiera większego żniwa – organizm pod jej naporem osłabia
się, chorzy nie stosują się do zaleceń lekarza. Osoby, które przeszły
zawał serca a doświadczyły wcześniej depresji, częściej umierają.
Skutki depresji niestety dotykają nie
tylko samą chorującą osobę, ale doświadczają jej też najbliżsi. Choroba
znacznie pogarsza funkcjonowanie w pracy, często ją uniemożliwiając,
rozpadają się związki, dzieci rodziców chorujących, często same w
przyszłości będą chorować. Depresyjnym rodzicom trudno utrzymać ciepłą
relację z partnerem i z dzieckiem, są wobec nich bardzo krytyczni, mało
empatyczni, mało wrażliwi na ich potrzeby a nawet nimi
niezainteresowani. Gdy do tego doda się rozdrażnienie, które powoduje
częste konflikty, rysuje się dość ponury i smutny obraz rodziny.
Na depresję częściej zapadają kobiety
niż mężczyźni. Być może wpływ na to ma różny sposób wychowywania dzieci w
zależności od płci. Dziewczynkom przyzwala się na okazywanie emocji –
mogą płakać, chłopcy często słyszą, że takie zachowania są niemęskie.
Jest więc prawdopodobne, że mężczyźni w równym stopniu zapadają na
depresję jak kobiety, jednak nie okazują tego, że źle się czują. Zamiast
tego uciekają w alkohol, więcej chorują lokując uczucia w ciele. Być
może nie bez znaczenia jest to, że kobiety są często bardziej
empatyczne, zwrócone ku innym, więcej się przez to przejmują problemami
swoimi i innych, rozpamiętują dawne wydarzenia, koncentruje się na
negatywnych uczuciach. Mężczyźni przyzwyczajeni są do działania, zamiast
skupiać się na problemach i myśleć o nich, próbują je rozwiązywać.
Unikają w ten sposób jawnego przeżywania depresji.
BŁĘDY W MYŚLENIU
W leczeniu objawów depresyjnych
wyspecjalizowali się terapeuci stosujący różne metody leczenia. Jeśli
weźmie się pod uwagę to, że depresja jest jednym z objawów głębiej
zaburzonej osobowości, należy przebudować wtedy strukturę charakteru,
sposoby reagowania, odpowiadania na stres, a to możliwe będzie dzięki
długoterminowej psychoterapii psychoanalitycznej. Jeśli ktoś chce skupić
się tylko na zmianie sposobu myślenia, tak by spróbować myśleć bardziej
optymistycznie, postrzegać świat w kolorowych barwach, a nie tylko w
czarno-białych, może spróbować poddać się terapii behawioralnej, która
ma tą zaletę, że jest krótkoterminowa. W tej metodzie leczenia uczy się
pacjentów rozpoznawać tzw. automatyczne, nieprzystosowawcze myśli i
analizuje się z pacjentem ich wpływ na emocje i zachowanie.
Terapię tę rozwinął Aaron Beck, który stwierdził, że depresja charakteryzuje się
trzema istotnymi elementami: triadą depresyjną, błędnym przetwarzaniem
informacji oraz negatywnymi schematami Ja. Triadę depresyjną tworzą
negatywne przekonania na temat własnej osoby, świata i przyszłości. Do
nich należą przekonania, że jest się do niczego, że wszyscy wokół lepiej
sobie radzą z problemami, że już nic dobrego się nie zdarzy.
Najczęściej popełniane błędy w myśleniu charakteryzujące osoby
depresyjne to tzw. arbitralne wnioskowanie, kiedy bardziej liczymy się z
własnymi przeżyciami nie biorąc pod uwagę, że rzeczywistość może różnić
się od naszych przekonań. Kiedy jesteśmy smutni, to wyjście męża z
kolegami interpretujemy wtedy jako dowód na to, że jest mu z nami źle.
Innym błędem jest tzw. selektywne abstrahowanie, czyli skupianie się na
nieistotnym szczególe, który potwierdza nasze czarne widzenie świata,
nie biorąc pod uwagę przykładów, które temu zaprzeczają. Wtedy każdy
komplement będzie zignorowany lub uznany za nieprawdziwy, w głowie
będzie tętniło tylko wspomnienie jednej krytyki. Podobnym błędem jest
nadmierne uogólnianie, kiedy na bazie jednego przykrego doświadczenia
buduje się przekonanie, że już zawsze tak będzie i nie warto próbować bo
i tak się to źle skończy.
Personalizacja polega na odbieraniu do siebie
wszystkiego co się słyszy, to nadmierna koncentracja na sobie i
przypisywanie sobie nadmiernego wpływu na różne zdarzenia. Wtedy
wszystko co idzie nie tak, co niekorzystnego czy przykrego się wokół
zdarzy, wywołane będzie przez chorującą osobę. Poczucia winy będą za
chorobę dziecka, wypadek bliskiej osoby, bo przecież można było temu
zapobiec. Do błędów w myśleniu zalicza się także wyraźne rozdzielanie
wszystkiego na dwa skrajne stany – wtedy wszystko będzie czarne lub
białe, można być albo mądrym albo głupim, świętym lub grzesznikiem.
Podobne znaczenie ma pomniejszanie pozytywnych osiągnięć i powiększanie
porażek. Gdy do tego dochodzi negatywny schemat ja wdrukowany nam w
wyniku wychowania, wywołany częstą krytyką, odrzuceniem ze strony
rodziców, którzy przekazywali wprost lub nie wprost przekaz, że jesteśmy
do niczego, to zareagowanie depresją na kryzys stanie się więcej niż
prawdopodobne.
Osoby depresyjne często opisują swoje
matki, czy w ogóle rodziców jako chłodnych, zdystansowanych,
kontrolujących, a nawet odrzucających i wrogich. Psychoanalitycy
rozwijając poglądy Zygmunta Freuda na temat depresji, którą nazywał
melancholią, dużo piszą o tym, że taki krytyczny rodzic uwewnętrznia się
w dziecku i utrzymuje się także w dorosłym życiu. Wrogość nie jest
jednak kierowana na zewnątrz, ale do środka, przeciwko samemu sobie. W
depresji nie ma tolerancji, życzliwości, zrozumienia dla swoich
słabości, czy wad. Jest wymóg bycia idealnym, a ponieważ nikt nie
potrafi go spełnić, pozostaje katowanie i dręczenie samego siebie.
Człowiek w depresji torturuje siebie, jego sumienie nie pozwala mu
wytchnąć nawet na chwilę. Nie ma możliwości by czerpać przyjemność z
czegokolwiek. Jesteś zły, beznadziejny, do niczego się nie nadajesz –
wydaje się mówić sam do siebie człowiek w depresji. Cały gniew, który
pierwotnie mógł być skierowany do odrzucającego rodzica, kierowany jest
na siebie. Libido, czyli popęd ukierunkowany na miłość, na życie, na
przyjemność czerpaną z kontaktu z drugim człowiekiem, słabnie wobec
naporu sił destrukcyjnych. Popęd śmierci, który u zdrowych osób nie
przebija się i pozostaje w tle, zaczyna grać pierwsze skrzypce,
dominuje i triumfuje.
Aby to odwrócić, konieczna jest już
długoterminowa psychoterapia, na przykład psychoanalityczna, która
zajmie się przyczynami choroby. Do tego trzeba dużo determinacji i nie
poddawania się w obliczu trudności i zwątpień. Owocem tego jest jednak
szczęśliwe życie, czerpanie z niego radości, co wydaje się być
nieocenioną nagrodą za dokonany wysiłek…
Ewa Kwaśny jest pedagogiem,
certyfikowanym psychoterapeutą Sekcji Naukowej Psychoterapii Polskiego
Towarzystwa Psychiatrycznego. Pracuje w Oddziale Leczenia Zaburzeń
Osobowości i Nerwic oraz w gabinecie prywatnym. Członek nadzwyczajny
Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej. Psychoterapeuta w
Ośrodku Leczenia Zaburzeń Osobowości „Peron 7F”.